Chorzy na twardzinę układową mogą potrzebować większych dawek witaminy D w suplementacji, niż aktualnie rekomendowane – podsumowują wyniki swojego badania reumatolodzy z Uniwersytetu w Weronie (Włochy).
Twardzina układowa to choroba z kręgu chorób tkanki łącznej, potężnej grupy ciężkich chorób z autoagresji, w których organizm atakuje swoją własną tkankę łączną. A że ta jest wszechobecna – jak sama nazwa wskazuje, łączy ona poszczególne komórki, tkanki narządy w całość – tak i objawy choroby mogą dotyczyć najróżniejszych narządów. To, co twardzinę układową wyróżnia, to jednak charakterystyczne zmiany w obrębie skóry, pod postacią stwardnień (mało elastyczna skóra uniemożliwia wyprostowanie obrzękniętych palców, a napięta niczym maska skóra twarzy uniemożliwia otwarcie ust), zaników (ścieńczała skóra staje się podatna na urazy, więc dochodzi do trudno gojących się owrzodzeń). I teraz wystarczy sobie wyobrazić, że podobnego rodzaju zmiany zajść mogą w każdym narządzie wewnętrznym, od języka aż po odbyt, od płuc przez serce aż do nerek (o stawach nie wspominając), żeby wiedzieć, jak ciężkie są choroby z kręgu chorób tkanki łącznej. Nietrudno sobie uświadomić, że choroba zamyka człowieka w samozaciskającej się klatce – dosłownie i w przenośni.
Włoscy naukowcy postanowili sprawdzić, jak wpływają zasoby witaminy D w organizmie na częstość owrzodzeń skóry w obrębie palców rąk – dokuczliwego objawu twardziny. Wiadomo, że w chorobach z autoagresji witamina D pełni ważną rolę, choć wciąż nie do końca łatwą do zdefiniowania. Wiemy, że aktywowany układ odpornościowy wykorzystuje witaminę D – między innymi do tego, by reakcja zapalna nie została nadmiernie „rozdmuchana”. Stąd w ostatnich latach duże zainteresowanie skutkami suplementacji witaminy D w najróżniejszych chorobach o podłożu autoimmunologicznym.
Naukowcy przeanalizowali dane z historii chorób 65 chorych na twardzinę, u których dwukrotnie w ciągu 5 lat zmierzono poziom witaminy D. Początkowo jej niedobór stwierdzano u przeszło połowy z nich, natomiast też trzeba przyznać, że przeszło połowa otrzymała suplementację – ale mimo to, u prawie połowy badanych po 5 latach doszło do spadku stężenia witaminy D we krwi! Co więcej, ten spadek wiązał się ze zwiększonym (mniej więcej szesnastokrotnie!) ryzykiem pojawienia się owrzodzenia palców rąk.
Autorzy interpretują te obserwacje w dość jasno narzucający się sposób: witamina D jest ważnym elementem w patofizjologii twardziny układowej, skoro jej brak wiąże się z występowaniem istotnych klinicznie objawów, ale najwyraźniej dawki podawane w ramach suplementacji (8750 j. tygodniowo) są niewystarczające – bo mimo suplementacji zasoby witaminy D u tych chorych poważnie się zmniejszały. Trudno nie przyznać tu racji, skoro u zdrowego człowieka dawka dzienna witaminy D wynosi 800-2000 j. Gdyby przyjąć tę górną granicę, tygodniowo powinniśmy przyjmować 14 tys. j., a w chorobie, która drenuje organizm z witaminy D, dość logiczne jest, że dawka ta powinna być większa.
Tu jednak sięgamy krańców wiedzy. Jak duża powinna być, aby zapewnić optymalne zaopatrzenie w witaminę D? To mają ustalić kolejne badania.
Na podstawie
Int J Rheum Dis. 2019 Apr 2. Vitamin D serum levels and the risk of digital ulcers in systemic sclerosis: A longitudinal study. Caimmi C, Bertoldo E, Pozza A, Caramaschi P, Orsolini G, Gatti D, Rossini M, Viapiana O.