Dzieci urodzone metodą cesarskiego cięcia statystycznie są mniej zdrowe niż ich rówieśnicy urodzeni drogami natury. To zjawisko wiąże się z brakiem kontaktu z florą bakteryjną krocza matki, i zasiedlaniem ich przewodu pokarmowego w pierwszej kolejności przez bakterie z rąk personelu i przedmiotów w szpitalu. To z kolei zrodziło ideę „restauracji flory jelitowej” u takich dzieci.

Długofalowych konsekwencji cięcia cesarskiego dla zdrowia dzieci jest nadspodziewanie sporo: większe ryzyko alergii, astmy, niektórych chorób z autoagresji (w tym Leśniowskiego-Crohna i wrzodziejącego zapalenia jelit) czy nawet niektórych nowotworów. Ponieważ głównym logicznym ogniwem łączącym cięcie cesarskie z układem immunologicznym (który uczestniczy w rozwoju tych chorób) jest odmienność mikroflory jelitowej, pojawiają się próby szybkiej korekty jej składu po cięciu cesarskim. Amerykańscy naukowcy przekonują, że nie ma dowodów na skuteczność takiej interwencji, ale najbardziej naturalnym i sensownym sposobem będzie suplementacja probiotyków, przede wszystkim Bifidobacterium longum subsp. infantis, natomiast nie transfer flory bakteryjnej za pomocą wymazów z dróg rodnych matki (jak się okazuje, chcący „przeszczepić” dobre bakterie od matki wprost do przewodu pokarmowego dziecka wpadają i na takie pomysły – ba! są nawet firmy, które oferują specjalne wymazówki służące do tego celu).

Argumentów za probiotykami jest zdaniem autorów co najmniej kilka:

  • flora jelitowa to nie to samo, co flora kanału rodnego, bliskość ich nie uzasadnia prób przeszczepiania;
  • jednorazowa procedura niewiele da, aby skutecznie zasiedlić dziecko prawidłowymi bakteriami konieczne jest powtarzanie interwencji, a to oferują probiotyki, a nie wymaz;
  • drogi rodne zasiedlają nie tylko dobroczynne mikroorganizmy, ale także patologiczne w rodzaju paciorkowców grupy B, i ich transfer może uczynić więcej szkody niż pożytku;
  • najprawdopodobniej dobroczynne bakterie, które zasiedlają przewód pokarmowy dzieci rodzonych drogami natury, pochodzą z jelit, a nie z pochwy;
  • najsensowniejsza zatem będzie suplementacja z użyciem bakterii, które są przystosowane do pierwszych dni życia dziecka, np. takich, które wykorzystują oligosacharydy mleka kobiecego jako źródło energii; do nich właśnie należy wspomniany szczep Bifidobacterium longum subsp. infantis (to z kolei jest ważnym argumentem za karmieniem piersią);
  • z badań klinicznych wiemy, że niedobór także tych konkretnych bakterii u niemowląt wiąże się ze zwiększonym ryzykiem chorób zależnych od układu immunologicznego; jest on w ostatnich latach coraz częstszy, co wiąże się m.in. z powszechnym stosowaniem antybiotyków;
  • korzyści z zasiedlania przewodu pokarmowego dzieci przez B. infantis we wczesnym okresie życia są widoczne nawet w odległej perspektywie, co świadczy o tym, że bakterie te pełnią jakieś niezbędne funkcje kształtujące trwałe mechanizmy immunologiczne.

Wymazy z pochwy nie, suplementacja probiotyków i ewentualnie mieszanek specjalnie opracowanych pod kątem flory jelitowej – tak, podsumowują autorzy.

Na podstawie

FEMS Microbiol Lett 2020 Feb 18 Reintroducing Bifidobacterium Infantis to the Cesarean-born Neonate: An Ecologically Sound Alternative to „Vaginal Seeding”. Rebbeca M Duar, David Kyle, Rachel M Tribe